niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 4 - Spotkanie.



* Marcela *

Był kolejny dzień, który spędzałam w Londynie. W pokoju spałam sama. Barbara miała duże mieszkanie i dla każdego znalazłoby się tam miejsce. Wstałam i podeszłam do okna. Miałam piękny widok na panoramę stolicy. Harris’owie mogli sobie na to pozwolić, chodź to nie oni kupili jej te lokum. Barbara sama na nie zapracowała. Zrobiło mi się jej żal. Moja kuzynka musiała do wszystkiego sama dojść. Rodzicie nic jej nie dali. To znaczy, pewnie by i dali, ale ona nigdy nic od nich nie chciała. Była 6 rano, a ja już nie spałam. Myślałam nad tym co wydarzyło się wczorajszego dnia. Niall był taki czuły w stosunku do Barbary, że aż mi się zrobiło ciepło na sercu. Miała ogromne szczęście, że go poznała. Dla mnie to było wiadome, że to tylko kwestia kilku dni, kiedy będą razem. Szkoda, że ja nie miałam nikogo takiego. Zmrużyłam oczy i myślałam przez chwilę co powinnam teraz zrobić. Wyjęłam z szafy ciuchy i szybko je założyłam. Poszłam do łazienki i się w niej ogarnęłam. Wyszłam z pokoju i zerknęłam do kuzynki. Oczywiście jeszcze smacznie spała. Postanowiłam zostawić jej kartkę. Poszłam do kuchni i napisałam jej krótką wiadomość, że idę się przejść. Założyłam na siebie ciepłą, czerwoną bluzę i wygodne tego samego koloru buty. Przejrzałam się w lustrze. Granatowe rurki idealnie do tego pasowały. Zadowolona wyszłam ze środka. Podeszłam do windy i wcisnęłam odpowiedni guzik. Po chwili do niej weszłam. Już miała się zamknąć, ale ktoś w ostatniej chwili do niej wbiegł. Był to wysoki i dobrze zbudowany chłopak raczej w moim wieku. No może trochę starszy. Odwróciłam wzrok i zajęłam się skubaniem rękawa mojej bluzy. Poczułam na sobie jego wzrok. Zerknęłam na niego,  a on przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Wyciągnął do mnie rękę i się przedstawił.
- Marcelina – odpowiedziałam. Coś jednak nie dawało mi spokoju. – Paweł to imię polskie – stwierdziłam.
- Od trzech lat tu mieszkam – powiedział mi w moim ojczystym języku.
- Przyjechałam tu na wakacje do rodziny – wyjaśniłam.
- Jak dobrze spotkać kogoś ze swoich stron. Wiesz, że od bardzo dawna nie mówiłem po polsku ? To takie dziwne i okropne – stwierdził, kiedy wyszliśmy z windy.
- Rozumiem cię. Mogę zadać ci pytanie ? – zapytałam.
- Jasne – odpowiedział.
- Co robisz tu tak wcześnie ? – spytałam wychodząc z wieżowca. Na zewnątrz było bardzo zimno, więc mimowolnie włożyłam ręce do kieszeni bluzy.
- O to samo mógłbym spytać ciebie – uśmiechnął się. – Nie mogłem spać i tak jakoś. Nie wiem czemu tak naprawdę wyszedłem. Po prostu coś mi powiedziało, że powinienem wyjść z domu i … nie będę wnikał. Dzięki temu czemuś poznałem ciebie – odwróciłam wzrok i próbowałam się nie zarumienić. – A ty ?
- Chciałam iść na długi spacer – odpowiedziałam.
- Chyba wiem, gdzie możemy się przejść – powiedział. - Oczywiście, jeśli chcesz - sprostował szybko.
- Oddaje się w twoje ręce - znałam go minutę ? Może dwie, a mu zaufałam. Jestem pokręcona. Tak więc razem poszliśmy wzdłuż ulicą. Potem wsiedliśmy do metra i pojechaliśmy gdzieś daleko. Wysiedliśmy na ostatniej stacji. Po 10 minutach doszliśmy do ogromnego parku, który zajmował także część lasu. Spacerowaliśmy co chwila wybuchając śmiechem. Ucieszyłam się, że mogę z nim porozmawiać tak otwarcie. Znaliśmy się zaledwie od jakiś dwóch godzin, ale czułam jakbyśmy znali się od dawna.
- Moi rodzice od zawsze chcieli, żebym był kimś ważnym, poważanym. Żeby nigdy mi niczego nie brakowało. Dużo wagę przywiązywali do mojej nauki dlatego bez problemu zdałem maturę no i dostałem się tu na studia, które w tym roku skończyłem – opowiadał.
- Jaki kierunek ? – zapytałam.
- A jak myślisz ? Na kogo ci wyglądam ? – po czym zaczął się wygłupiać. Parsknęłam śmiechem i zatrzymałam się. Przez chwilę się mu przyglądałam.
- Emm...pracujesz pewnie w jakiejś firmie – zastanawiałam się głośno. 
- Tak. Jestem tłumaczem – wyjaśnił. Zatkało mnie. 
- A jakie znasz języki ? - zapytałam chcąc nie chcąc.
- Przekładam angielki, polski, francuski i hiszpański - odpowiedział spoglądając na mnie.
- Mój tata umiał te same języki - przemknęło mi przez myśl.Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu.
- Jak podoba ci się Londyn ? - zapytał. 
- Wiesz … nie jestem tu pierwszy raz. To znaczy pierwszy jeśli chodzi, że sama, bo … mój tata – tutaj na chwilę się zatrzymałam. Złapałam oddech i zaczęłam kontynuować. – Mój tata jest rodowitym Brytyjczykiem. Wychował się w Londynie i tu mieszkał. Któregoś dnia zapoznał moją mamę, zakochali się i zamieszkał w Polsce – opowiadałam. – Na niektóre święta przyjeżdżaliśmy tutaj do rodziny, widziałam jak tata tęskni za nimi. Zawsze chciał, żebym tu zamieszkała z moją siostrą. Rodzice mieli plany wobec mnie, żebym tu studiowała, ale chyba zawaliłam maturę i nici z tego – mówiłam.
- Może wcale nie poszło ci tak źle – próbował mnie pocieszyć.
- Jasneee, pomyliłam wszystko. Najprostsze zadania mam źle i … - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Chcesz tu się uczyć ? – przez chwilę rozważałam. Pokręciłam przecząco głową i przegryzłam wargę.
- Uparci rodzice, którzy mają wielkie plany wobec swojego dziecka – stwierdził Paweł. – Skąd ja to znam – powiedział ironicznie. – Niech zgadnę, twój tata powiedział, że będzie … - w tym momencie przestałam słuchać. Zatrzymałam się i usiadłam na pobliskiej ławce. – Ej ? Coś nie tak ? – spytał.
- Mój tata nie żyje od roku  – szepnęłam. Opuściłam głowę i zakryłam twarz w dłoniach.
- Marcelina, ja … - dotknął mojej dłoni i mnie przytulił. – Wiem, że teraz bardzo cierpisz, ale musisz się z tym pogodzić – tłumaczył. Podniosłam głowę i zerknęłam na niego.

***

Gdy się ogarnęłam, w parku pojawiło się mnóstwo ludzi. Szybko pożegnałam się z Pawłem, który poszedł prosto do pracy, a sama ruszyłam do domu. Nie chciałam jechać metrem, więc miałam przed sobą przynajmniej godzinę drogi. Szłam spokojnie, nie zważając na mijających mnie ludzi. W pewnym momencie ktoś pociągnął mnie za rękaw i próbował zaciągnąć w zaułek pomiędzy dwoma budynkami.
- Puść mnie ! - krzyknęłam, ale chłopak zasłonił mi usta ręką. Szamotałam się z nim przez chwilę, aż nie zdjął kaptura i okularów.
- Spokojnie to ja, Louis - usłyszałam dobrze znany mi głos. Nie wiem czemu, ale rozpłakałam się w tym momencie. Tomlinson spojrzał na mnie zdezorientowany. - Ej, przepraszam. Marcela nie chciałam cię przestraszyć - mówił spokojnie, przytulając mnie.
- Nie po prostu ja ... - chciałam mu wszystko powiedzieć, ale nie mogłam. To było za wcześnie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Chodź czułam, że to najlepszy moment.
- Tak ? Co się stało ? - dopytywał.
- Nic - odwróciłam wzrok i rękawem wytarłam twarz. - Czemu mnie tu zaprowadziłeś ? - zapytałam. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, ale potem na jego twarz zagościł uśmiech.
- Uciekałem przed fankami, a gdy zobaczyłem ciebie pomyślałem, że się z tobą przywitam - powiedział.
- Fajnie masz przywitania - roześmiałam się.
- Nie dałaś mi szansy - przewrócił oczami i cmoknął mnie w policzek. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam, że się zarumieniłam.
- Muszę już iść do domu - mówiąc to spojrzałam na niego.
- Oj chyba nie musisz - powiedział tajemniczo. - Niall pojechał do Barbary i pewnie trochę u niej posiedzi, a ty chyba nie chcesz im przeszkadzać ? - puścił mi oczko i szelmowsko się uśmiechnął.
- To co proponujesz ? - spytałam coraz śmielej. Nie wiem czemu, ale on mnie tak strasznie onieśmielał. Najlepiej bym się chowała, gdy do mnie mówi, bo ... nie wiem. Nie ogarniałam siebie.
- Mam wolny dom. Co powiesz na dobry obiad ugotowany przez mła ? - zapytał.
- Zjadłaby najpierw śniadanie - przyznałam przegryzając wargę.
- Biedulka moja - zniżył głos Louis na co się zaśmiałam. - Chodź - założył z powrotem kaptur i ciemnie okulary. Poszliśmy razem do jego samochodu nigdzie się nie zatrzymując.

***

- Zaraz wszystko będzie gotowe - uśmiechnął się Tommo wyjmując z lodówki warzywa. Miał na głowie czapkę szefa kuchni z czego cały czas się śmiałam. Siedziałam na wysokim krzesełku przy blacie kuchennym i podziwiałam mistrza.
- Może w czymś ci pomóc ? - zaoferowałam się.
- Nie, poradzę sobie sam. Jesteś moim gościem - i spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem. Bałam się tego. Odwróciłam wzrok i rozejrzałam się po kuchni. Było bardzo czystko jak na piątkę facetów. Domyślałam się, że może być im trudno utrzymać porządek.
- Sami sprzątacie i gotujecie ? Nie macie pomocy domowej ? - spytałam zmieniając temat.
- Stwierdziliśmy, że sami damy sobie radę - mówił krojąc paprykę. - Niall kocha robić zakupy, ja gotuję z Harry'm, Liam uwielbia sprzątać, a Zayn ... przegląda się w czystych naczyniach - podsumował. - Ał, kurde ... - krzyknął i podstawił rękę pod kran. Zobaczyłam, że spływająca woda przybiera intensywny kolor czerwieni. Na desce była strużka krwi, na nożu także.
- Co ty zrobiłeś ?! - przeraziłam się, gdy zobaczyłam jego rękę.
- Lekkie draśnięcie - próbował zgrywać bohatera, ale widziałam, że strasznie go boli.
- Gdzie macie apteczkę ? - zapytałam, kiedy oprzytomniałam. Wskazał mi na szafkę po lewej stronie. Szybkim ruchem wyjęłam czerwone pudełko. Rozłożyłam na stole potrzebne rzeczy i ręcznik. - Chodź tutaj - poprosiłam. Chłopak nie pytając o nic zrobił co kazałam. Usiadł obok mnie kładąc dłoń na ręczniku.
- Wiesz co robisz ? - zapytał, gdy zaczęłam wycierać jego rękę wodą utlenioną.
- Chyba nie wiesz ... dobra, nie ważne. Tak, wiem co robię - powiedziałam poważnie. - Rana nie jest duża i obędzie się bez szycia - stwierdziłam dokładnie oglądając przecięte miejsce. W apteczce było wszystko. Przynajmniej to co było mi potrzebne. Zmroziłam rękę, a potem zaaplikowałam lek w zastrzyk.
- Moment, możesz robić zastrzyki ? Do tego trzeba mieć specjalne uprawnienia - widziałam jak się boi.
- Nic nie poczujesz - obiecałam. Pięć minut później miał już założony opatrunek. - Boli ? - spytałam lekko dotykając dłoń przez bandaż.
- Nie, już nie. Dzięki - dostałam w tym momencie drugiego buziaka w policzek. Jakie to było słodkie. Jeju.

* Barbara *

Przebudziłam o 10. Wstałam z łóżka i odsłoniłam zasłony w pokoju. Promienie słoneczne zagościły w moim królestwie. Poszłam do łazienki, rozczesałam swoje długie włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Postanowiłam iść do Marcelinki i ją obudzić. Zdziwiłam się kiedy zastałam puste łóżko. Ruszyłam do kuchni w oczekiwaniu znalezienia karteczki. Nie myliłam się.
- Może nie długo przyjdzie - powiedziałam sama do siebie wyjmując z lodówki jedzenie. Zrobiłam sobie kanapki i zaczęłam je jeść, gdy dostałam sms-a. Od Niall'a. Napisał mi, że nie długo do mnie wpadnie, bo w domu nie ma życia. Harry pokłócił się z Liam'em, jakaś ostra sprzeczka. W domu zapanowała nie zbyt miła atmosfera, więc postanowił do mnie przyjechać. Dokończyłam śniadanie w błyskawicznym tempie. Pobiegłam do pokoju i ubrałam się w wygodny strój. Zdążyłam użyć swoich ulubionych perfum, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam jeszcze spadający kosmyk włosów i poszłam otworzyć.
- Hej - powiedzieliśmy sobie w tym samym momencie.
- Wejdź - zaprosiłam uchylając drzwi. Chłopak wszedł do środka i ustał blisko mnie. Przytuliłam go na przywitanie, ale on zatrzymał swoje ręce na moich biodrach. Zbliżył swoją twarz do mojej i spojrzał mi w oczy. Po chwili nasze usta złączyły się w czułym pocałunku.
- Przepraszam - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie masz za co - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego jeszcze raz.
- Poświęcisz dzisiejszy dzień dla mnie ? - zapytał.
- Oczywiście, że tak - zgodziłam się od razu. Wiedziałam, że moja kuzynka nie będzie miała mi tego za złe.
- No to mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - powiedział tajemniczo.
- Gdzieś pójdziemy ? - spytałam.
- Tak, ale więcej nic nie powiem - zmrużył oczy i wziął mnie za rękę. - Chodźmy.
- Chwilka - ruszyłam do pokoju, ale zawróciłam się. Podeszłam do niego, musnęłam jego usta i dopiero wtedy poszłam do swojego pokoju. Niall tylko się uśmiechnął i usiadł na kanapie, żeby na mnie poczekać. W mgnieniu oka zdjęłam ciuchy, które dosłownie przed chwilą założyłam i zmieniłam je na świetną moim zdaniem sukienkę. Zmieniłam buty i wyszłam z pomieszczenia. Blondyn już był przy mnie. Trzymając się na ręce wyszliśmy z wieżowca.

***
- Ale tu pięknie - zachwycałam się podziwiając widok. Niall zaprosił mnie na lunch do Heron Tower. Była to otwarta restauracja na 39 piętrze. Panorama miasta była nie do opisania.
- Ty jesteś piękniejsza - usłyszałam głos za sobą. Męskie dłonie otuliły mnie i poczułam perfumy, które mnie zniewalały. Odwróciłam się i znalazłam się w minimalnej odległości od Niall'a. - Mam coś dla ciebie - mówiąc to wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko. Podał mi je. Z chęcią je otworzyłam, a moim oczom ukazała się piękna bransoletka.
- Ale ... - nie wiedziałam co powiedzieć. Zamurowało mnie. Niall wyjął ją z pudełka i z łatwością założył mi ją na rękę. - Ja nie mogę tego przyjąć ... - mówiłam, ale zasłonił mi usta pocałunkiem.
- Kocham cię - szepnął mi prosto w oczy. Objęłam jego szyję dłońmi. Spojrzałam na nadgarstek i zbliżyłam swoją twarz do jego ucha.
- Ja ciebie też Niall - zobaczyłam w jego oczach szczęście. Mój kochany blondynek.

* Angela *

Do zakończenia roku było równo dwa tygodnie. Tego dnia nie miałam spotkać się z Mikołajem, bo miał iść do pracy. Wstałam z łóżka koło południa i poszłam do łazienki. Uczesałam się i lekko pomalowałam. Wyszłam z pomieszczenia i z szafy wyjęłam swoją ulubioną sukienkę. Szybko się ubrałam i poszłam na dół. Mama siedziała w swoim gabinecie i prowadziła rozmowę przez telefon. Na migi pokazałam jej, że wychodzę. Ta przecząco pokiwała głową.
- I tak pójdę - powiedziałam. Ta tylko przewróciła oczami i kontynuowała rozmowę. Zadowolona wyszłam z domu kierując się w stronę firmy, w której pracował mój chłopak. Chciałam zrobić mu niespodziankę.

***

Szłam ulicą zwracając uwagę kilku mężczyzn, którzy zagwizdali na mój wygląd. Zawsze lubiłam być w centrum zainteresowania, ale w tamtym momencie miałam ochotę do nich podejść i walnąć w mordę. Jednak powstrzymałam się. Przechodząc koło kawiarni postanowiłam do niej wejść, bo miał się odbyć w niej konkurs. Uczestnikami mieli być wokaliści i wszyscy muzycy, oczywiście amatorzy. Weszłam do środka i podeszłam do lady.
- Przepraszam, ja chciałam zapisać się na konkurs - powiedziałam do starszego pana, który obsługiwał.
- Tu masz ulotkę, wszystko na niej pisze co i jak, a na odwrocie napisz swoje dane - podał mi kartkę i długopis i wrócił do pracy. Usiadłam na podwyższonym krzesełku i zabrałam się do czytania. Po chwili do kawiarni przyszła jakaś para zakochanych. Dziewczyna była uwieszona na chłopaku, jak płaszcze na wieszaku. Jak tak można ? Obściskiwać się z chłopakiem w miejscu publicznym ? Nie zwracając na nich uwagi zaczęłam wpisywać swoje dane osobowe, ale do czasu kiedy usłyszałam chłopaka.
- Poproszę dwa razy kawę - moje serce zamarło, a każdy mięsień drgnął. Znieruchomiałam. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nikt inny a Mikołaj z jakąś lalą u boku. Gdy mnie zobaczył jego twarz przybrała minę zdenerwowania.
- Jak mogłeś ty podły kłamco ?! - warknęłam na całe gardło i podeszłam do niego. - Jesteś beznadziejnym dupkiem, który myśli, że mu wszystko wolno ! Nienawidzę cię , rozumiesz ?! - krzyczałam policzkując go.
- Ale, Angel to nie ... - chciał powiedzieć każdemu dobrze znaną śpiewkę, ale mu przerwałam.

- To koniec ! The end na zawsze ! - mówiąc ostatnie wybiegłam z budynku. Biegłam między ludźmi, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie zważałam na to, że patrzą się na mnie jak na wariatkę. Miałam to gdzieś. Gdy przekroczyłam teren naszego domu rozpłakałam się jeszcze bardziej. Mama widząc mnie chciała od razu interweniować, ale powiedziałam jej, że chce być sama. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. W mojej głowie były setki myśli, a uczucia ruszyły niczym lawina. Miłość łączyła się z nienawiścią. Podbiegłam do plakatu.
- Harry ... - płakałam dotykając jego twarzy. - Ty byś nigdy mi tego nie zrobił ... - usiadłam na podłogę i zakryłam twarz dłońmi. Zaraz też poczułam na sobie dłonie mamy. O nic nie pytała, o nic nie prosiła. Po prostu przy mnie była.


******
Święta, święta i po świętach ! Niestety. Wrócą za rok :)  Tak, wiem. Miałam dodać nexta w piątek, a dziś niedziela, ale i tak nikt nie zwrócił na to uwagi. Liczba wejść wzrasta, a komów brak. Cały czas to piszę, ale taka jest prawda. Fajnie, no nie ? Ja piszę, dodaję, a nikt nie komentuję. No oprócz Magdy ( :* ) , której serdecznie dziękuję. Ale serio ? Jedna osoba ? Na moim poprzednim blogu było po kilka komentarzy, a teraz ... sami widzicie.
Zastanawiam się nad wstrzymaniem bloga. Albo nawet jego usunięciu. To już chyba koniec mojej "wielkiej kariery" blogierki. Widać nie spodobał Wam się ten pomysł na idee nowego bloga. OK. Rozumiem. W przyszły piątek postaram się dodać następny. Jeśli sytuacja się nie zmieni podejmę decyzję. Nie żartuję.

Szczęśliwego Nowego Roku Kochani !!! <3















piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 3 - Zmiana.

 Muzyka

* Marcela *

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Byłam po pierwszy egzaminie i czułam się beznadziejnie. Byłam pewna, że poszło mi gorzej niż słabo. A niby byłam tak dobrze przygotowana. Mogłam pożegnać  się ze studiami w Londynie. Jednak to nie był jedyny mój problem. Gdy wróciłam ze szkoły, mama chodziła po domu jakaś podminowana. Powiedziała mi, że pospierała się z moją siostrą, a ta wyszła w odwecie nic nie mówiąc. Na początku nie specjalnie się tym przejęłam, bo to nie był pierwszy raz kiedy tak się stało, ale gdy było po 22, a Angeliki nadal nie było zmartwiłam się.
- Jeśli coś jej się stało … - mówiła mama chodząc po salonie. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Wszystko będzie … - w tym momencie usłyszałyśmy czyjeś kroki w korytarzu. Pośpiesznie się tam udałyśmy. To co zastałyśmy przekroczyło nasze wyobrażenia.
- Co ty … ? – zaschło mi w gardle. Moja siostra kompletnie pijana ledwo co wtoczyła się do domu. Zdejmowała buty chichrając się jak głupia. Ukucnęłam obok niej i poczułam silną woń alkoholu i papierosów. – Naćpałaś się, serio ?! – krzyknęłam. – Pogięło cię czy jak ?!
- Ciszej Marcel – przyłożyła palec do ust. – Wyluzuj trochę – powiedziała wstając. Szła chwiejnym krokiem, co chwila wybuchając nie pohamowanym śmiechem. Spojrzałam na mamę. Jej twarz przybrała kolor papieru. Zobaczyłam, że na jej czole pojawiło się kilka zmarszczek. Wzięła moją siostrę pod ręce i ruszyła z nią na górę.

***

Chlusnęłam sobie zimną wodę w twarz. Małe kropelki na moment zmroziły moją skórę. Nadal nie dochodziło do mnie to co się wydarzyło tego dnia. Zawaliłam maturę, siostra weszła w konflikt z prawem i do tego byłam z tym sama. Mama też. Nie miałyśmy nikogo. Nasz ukochany mężczyzna, przeze mnie nazywany tatą, a przez nią mężem odszedł od nas na zawsze. Łzy bez ceremonii zajęły miejsce na moich policzkach.
Leżąc na łóżku zrozumiałam i poczułam silną potrzebę wyjechania stąd. Chciałam w końcu zostawić daleko problemy i w końcu zacząć żyć. Moją jedyną przepustką były studia, których tak bardzo się obawiałam. Głośno westchnęłam.  Słysząc śmiech Angel i próbujący ją uspokoić głos mamy w końcu mnie uśpił. Kolejny dzień miałam wolny i już w mojej głowie pojawił się pomysł jak dobrze go wykorzystać.

***


Z samego rana, szybko się ubrałam i zabierając torbę z potrzebnymi rzeczami wyszłam z domu. Przeszłam kilka ulic i w końcu dotarłam do hali. Było zamknięte, ale miałam dodatkowe klucze. Szybko uporałam się z zamkiem i weszłam do środka. Poczułam chłodne powietrze, które mnie orzeźwiło. Idąc znanym korytarzem dotarłam na odpowiednie miejsce.
- No to zaczynamy – powiedziałam sama do siebie. Zdjęłam swoje buty i zmieniłam je na łyżwy. Podtrzymując się poręczy weszłam na lód. Zrobiłam jedno kółko, a potem kilka łyżwiarskich ćwiczeń. Po jakimś czasie rozgrzana powtórzyłam trzy układów, jakich do tej pory się nauczyłam. Godzinę później zmęczona jazdą zeszłam z lodowiska. Usiadłam na trybunie i zaczęłam zmieniać buty. Nagle za sobą usłyszałam kroki. Odwróciłam się i ujrzałam starszego pana.
- Chyba cię nie przestraszyłem ? Nie miałem takiego zamiaru – odezwał się.
- Nie, nie. Po prostu nie spodziewałam się, że ktoś tu przyjdzie – odpowiedziałam.
- Zaczęłaś jeździć – bardziej stwierdził niż spytał. – Cieszę się bardzo – mówiąc to usiadł obok mnie. – Może wzięłabyś udział w eliminacjach na jesieni ? – zagadnął i spojrzał na mnie tym swoim pełnym nadziei wzorkiem.
- Jeżdżę wtedy kiedy chce od czegoś odpocząć i zapomnieć – odpowiedziałam i opuściłam głowę przytrzymując ją na łokciach.
- Nie jeździłaś od śmierci James’a – przypomniał mi zerkając przez ręce. – Wiesz, ja … nie chcę cię do niczego zmuszać, ale przecież wiesz jakie plany wobec ciebie miał twój … - nie dokończył, bo wstałam i wziąwszy swoje rzeczy, ruszyłam do wyjścia. – Mam nadzieję, że będziesz tu częściej zaglądać. Masz klucze – puścił mi oczko na odchodne. Zdenerwowana odwróciłam wzrok i wyszłam. Idąc wolnym krokiem ulicą myślałam nad tym co powinnam zrobić. Zostać w Polsce i użalać się nad sobą czy wyjechać do Wielkiej Brytanii i zacząć normalnie żyć. Tak czy siak postanowiłam wyjechać na wakacje do ojczyzny mojego ojca i spotkać się z tak dawno nie widzianą rodziną.


* Barbara *

 W samolocie dłużyło mi się niemiłosiernie. Po mojej prawej siedział starszy mężczyzna, który co chwila kichał. A po lewej starsza pani. Oboje nadzwyczaj zajęci swoimi sprawami. Czytanie gazety i ciągłe poprawianie swoich foteli. Myślałam, że zwariuję. Podczas lądowania, trzymałam ręce na pasie, żeby jak najszybciej stąd uciec. Z chodząc po schodkach rozglądałam się na wszystkie strony. Miałam nadzieję, że zobaczę Niall’a. No na pewno go zobaczę na środku lotniska. Przewróciłam oczami sama z siebie się śmiejąc. Wzięłam swoją walizkę i ruszyłam do wyjścia. Przechodząc przez korytarz drogę zasłonił mi chłopak w kapturze i okularach. Zostawiłam bagaż. Rzuciłam mu się na szyję, a ręce oplotłam wokół jego szyi.
- Skąd wiedziałaś, że to ja ? – zapytał ze śmiechem całując mnie w policzek. Gdy ustałam już na ziemi, ale nadal trzymając go za rękę byłam tak bardzo szczęśliwa.

- Wszędzie rozpoznam twoje włosy i twój zapach – to powiedziawszy jeszcze raz się w niego wtuliłam. Odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w głowę. Potem pojechaliśmy jego samochodem do mojego mieszkania. Nie rozpakowywałam się tylko całą uwagę poświęciłam Niall’owi.

***

Kilka tygodni później dostałam miesiąc urlopu. Przyjechała więc do mnie moja kochana kuzynka – Marcelinka. Z chęcią poszłam z nią zwiedzać miasto. Potem mały wypad do naszej rodziny. Zapoznałam ją z kilkoma swoimi znajomymi. W tym również z Niall’em.
- Chodźmy na tą imprezę do chłopaków – poprosiłam patrząc na brunetkę. Ta tylko głośno westchnęła i zrobiła usta w podkówkę.
- A musimy ? Jak chcesz to ty idź, a ja zostanę – powiedziała.
- Przestań – zaprzeczyłam. – Idziemy tam razem. Poznałaś już Niall’a. Polubiłaś go i … poznasz resztę chłopaków. Oni są bardzo fajni. Zobaczysz, będziesz zadowolona – obiecywałam jej. Próbowałam za wszelką cenę ją przekonać.
- Za mocno cię kocham – odpowiedziała rezygnująco. Podeszłam do niej i przytuliłam się do niej.
- Dziękuję – szepnęłam. Obie w szybkim tempie przebrałyśmy się i poszłyśmy na 18 do chłopaków. Marcel na początku była strasznie onieśmielona, ale gdy zapoznała chłopaków ożywiła się.
- To co będziemy robić ? – zapytałam siadając na kanapie pomiędzy Harry’m, a Niall’em. Marcel usiadła obok Liam’a i Louis’a.
- Horror – odpowiedział krótko Zayn podchodząc do telewizora. Szybko załączył jakiś film i usiadł na fotelu. Gdy była pierwsza mega straszna scena i się bałam wtuliłam się w Niall’a. On to odwzajemnił i potem cały film mnie obejmował. Spojrzałam ukradkiem na Marcel. Siedziała oglądając film, czasami zamykając oczy. Widziałam jak Liam chce ją pocieszać, a Louis ma skrzywioną minę. Wyszedł więc na moment, a gdy wrócił miał już talerz marchewek dla siebie. Moja kuzynka uradowana wzięła jedną bez pytania i zaczęła ją jeść. Tomlinson szepnął jej coś do ucha , a ona pokiwało głową. Chłopak widocznie się ucieszył, bo lekko ją przytulił.

* miesiąc później * Angel *

Siedziałam w swoim pokoju, bo znów miałam szlaban. Kolejny wybryk. Poszłam na spotkanie z Mikołajem i tak jakoś samo wyszło. Nie chciałam niczego brać, ale w końcu mu uległam. Nie miałam z kim gadać, bo moja ukochana siostrzyczka pojechała sobie do Londynu. A mi nawet nie zaproponowała wyjazdu. Co z tego, że mam jeszcze szkołę. Był czerwiec. Praktycznie tylko zajęcia dodatkowe. Przygotowania do zakończenia. Nie chciało mi się siedzieć w domu i nic nie robić. Dlatego zaprosiłam do siebie Mikołaja. Mamy nie było w domu. Zaczęła pracować. Pani Henryka miała dziś wolne i cały dom miałam pusty.

***

Zaczęłam przygotowywania do spotkania z nim. Umyłam włosy, szybko je rozczesałam i zaczęłam szukać odpowiedniego stroju, ale coś mi przerwało. Miałam włączony laptop i usłyszałam dźwięk wiadomości. Na tt zawrzało. Momentalnie pojawiło się mnóstwo tweet’ów i różnych stron. Wszystkie związane z Harry’m. Oczy, aż mi pobłyszczały, gdy zobaczyłam co napisał. Robił follow spree. W tym momencie zapomniałam o całym bożym świecie. Liczył się tylko on. W mgnieniu oka wysłałam do niego około 50 tweet’ów prosząc o follow. Po godzinie znudzona, ale pełna wiary i nadziei  wysłałam 1000 wiadomość. Poczekałam jeszcze chwilę.
- Co ja sobie głupia myślałam – szepnęłam sama do siebie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. – O nie ! – byłam wg nie ogarnięta, włosy trochę przeschły, ale wglądały jak kopa siana. Jednak nic z tym nie zrobiłam. Biegiem popędziłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Witaj … wow – usłyszałam na powitanie.

- Tak, wiem. Nie patrz się na mnie – zakryłam ręką twarz i otworzyłam szerzej drzwi. Niespodziewanie podszedł do mnie. Bardzo blisko. Jedną ręką zamknął drzwi, a drugą zabrał moją dłoń z twarzy.
- Jesteś śliczna – powiedział mi do ucha i delikatnie mnie pocałował. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi na zamek.
- Żeby nikt nam nie przeszkadzał – wzięłam go za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.

***

Spędziłam miły dzień w towarzystwie mojego chłopaka. Bo tak go teraz już mogę nazwać. Zachowujemy się jak para, no i … tak. Jesteśmy razem. Wieczorem przysłał mi kilka słodkich sms-ów, które mnie rozczuliły. Był taki kochany !
Po 23 miałam położyć się spać, ale coś mi mówiło, że powinnam zajrzeć na tt. Nie pomyliłam się. Ktoś mnie obserwował. A tym kimś był Harry Styles we własnej osobie ! Moje serce na moment zamarło. A potem kilka łez spłynęło po moim policzku.
- Marcel … muszę do ciebie przylecieć – stwierdziłam podchodząc do plakatu. Dwóch fantastycznych facetów, ale to Mikołaj jest tym realnym.


********
No i 3 rozdział. Nwm co myśleć. :)
Nareszcie wolne, jak dobrze. :P Kolejny next za tydzień. W końcu będę mieć czas na pisanie rozdziałów.
Nie będę mieć chyba już okazji, więc składam Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia. Dużo miłości, szczęścia i zdrówka kochani ! :* Bogatego Mikołaja :3 Spokojnych i rodzinnych świąt ! <3




piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 2 - Matura.

 Muzyka

* Marcela *

Obudziłam się i przetarłam ręką oczy. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 7:00. O 10 miał zacząć się koszmar. Matura z języka polskiego. A o 13 poziom rozszerzony. Głośno westchnęłam i wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki i szybko umyłam twarz. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyka. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Pani Henryka już się uwijała.
- Marcelino, idź szybciutko do jadalni. Zaraz ci śniadanko przyniosę - słodziła. Tylko ona mówiła do mnie pełnym imieniem. Pokiwałam głową i poszłam do drugiego pomieszczenia. Usiadłam na krześle i czekałam na jedzenie. Prawdę mówiąc nie byłam głodna, ale musiałam coś zjeść. - Na zdrowie. Musisz mieć dużo siły, żeby dobrze napisać. Chodź ty taka zdolna to dasz i tak sobie radę - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wróciła do swojego królestwa. Jadłam gorącą jajecznicę kiedy dołączyła się Angel.
- A ty nie za wcześnie wstałaś ? - zdziwiłam się. - Zawsze śpisz do południa - wzięłam kolejny kęs.
- To ja tu wstaje, żeby cię podnieść na duchu, pocieszyć przed maturą, a ty tak mi się odpłacasz ? - zdenerwowała się. - Wiesz co ... ale z ciebie siostra - wymamrotała i usiadła na przeciwko mnie.
- Oj, no przepraszam - westchnęłam. - Po prostu nigdy nie wstajesz o takiej godzinie.
- Już skończmy ten temat - powiedziała i zakryła twarz dłońmi. - Kiedy masz ostatni egzamin ? - zapytała patrząc na mnie.
- 27 maja - odpowiedziałam.
- A potem Londyn Welcome - stwierdziła ziewając.
- Nie wiem czy mnie przyjmą, a poza tym jadę tam na razie na jakiś tydzień czy dwa - przypomniałam popijając herbatę.
- Jak pojedziesz tam raz to już tam zostaniesz - zawyrokowała.
- Czemu tak myślisz ? - zapytałam.
- Tata mówił, że Wielka Brytania jest wspaniałym krajem. Powtarzał wiele razy, że gdyby nie mama nigdy by tu nie został. Wiele razy mówił, że tęskni za Londynem, za deszczem - zaśmiała się przez łzy. - Pamiętasz przecież jak wyjeżdżaliśmy tam na święta i jaki tatuś był ucieszony, że ... jest tam ze wszystkimi, z całą rodziną - dopowiedziała. Podeszłam do niej i zniżając się, mocno ją przytuliłam.
- Wiem, że za nim tęsknisz Angel - szepnęłam do jej ucha.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedziała patrząc mi w oczy. Szybkim ruchem wytarłam łzy, które mimowolnie spłynęły mi po policzku. Do jadalni weszła pani Henryka.
- A co tu za płacz ? Marcelinko, przecież ty dziś masz egzaminy. Nie stresuj się tak - radziła. - Jak już zjedzone, to dziewczynki zmykajcie na górę. Mam dziś posprzątać cały dom - poinformowała. Uśmiechnęłyśmy do siebie porozumiewawczo pod nosem i podziękowawszy za śniadanie pobiegłyśmy na górę.

***

- Gotowe - usłyszałam głos siostry. Podała mi lusterko do ręki i czekała na moją opinię.
- Ooooo, ślicznie. Podoba mi się - pochwaliłam oglądając uczesanie. Za godzinę miała po mnie przyjechać Mary.
- Ej, spokojnie siostra. Nie denerwuj się tak. Cała jesteś rozdygotana - stwierdziła dotykając mojej ręki.
- Ooo rany- szepnęłam i złapałam się za głowę.
- Marcel, ej, co ty ? - zmartwiła się, kiedy usiadłam na łóżku i twarz schowałam w dłoniach. Angel ukucnęła obok mnie i dotknęła mojego ramienia. - Dobrze się czujesz ? - podniosłam głowę i wzięłam głęboki wdech.
- Tak. Chwila słabości - wyjaśniłam lekko się uśmiechając.
- Nie rób tak więcej - poprosiła wstając.

- Jasne - przytaknęłam podchodząc do szafy. Wyjęłam z niej swoje ciuchy i w mgnieniu oka się przebrałam. - Może być ? - zapytałam.
- Nudnie, ale elegancko - odpowiedziała. Teatralnie przewróciłam oczami uśmiechając się pod nosem. - Musisz już wyjść. Mary zaraz będzie - powiedziała patrząc na wyświetlacz telefonu. Ostatni raz spojrzałam w lustro i poprawiłam niesforne kosmyki włosów. - Powodzenia - usłyszałam wychodząc z pokoju. W korytarzu pożegnałam się z mamą i wyszłam na zewnątrz. Nie czekałam na przyjaciółkę zbyt długo. Zaraz pojawiła się swoim samochodem. Weszłam do środka i razem pojechałyśmy do szkoły.




* Angel *

Miałam dwa tygodnie wolnego, bo zaczęły się matury. Wolny czas postanowiłam poświęcić na to co najbardziej kochałam. Zabrałam się za rysowanie, lecz po godzinie straciłam cały zapał i wenę. Włączyłam więc szybko swojego laptopa i weszłam na tt. Od razu profil : Harry Styles. Ten chłopak zawładnął moim życiem. Nie wiedziałam nawet czemu. Po prostu kiedy pierwszy raz usłyszałam jego głos zakochałam się w nim. Jechałam autobusem i leciała ich piosenka. Najbardziej zaintrygował mnie właśnie jego głos. Potem dowiedziałam się jak się nazywa, więc kilka chwil na internecie i wiedziałam o nim wszystko. W tamtym momencie stałam się Directioner.

Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam na wielki plakat Harry'ego w moim pokoju. Podeszłam do niego i prawą ręką dotknęłam jego policzka. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Lekko zadrżałam.
- Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy - szepnęłam. Opuściłam rękę i odwróciłam się na pięcie. - Czemu ty i tata jesteście tak daleko ? - zamyśliłam się przez moment. Głośno westchnęłam i szybko zdjęłam piżamy, które jeszcze miałam na sobie. Z szafy wyjęłam ciuchy i zaraz je założyłam. W biegu wzięłam torebkę, do której wrzuciłam portfel i telefon. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół.
- Wychodzisz gdzieś ? - usłyszałam głos mamy z kuchni.
- Tak i nie wiem kiedy wrócę - słyszałam, że jeszcze coś mówiła, ale nie słuchałam. Wybiegłam z domu i skierowałam się na drugą dzielnicę. Szłam ulicą i już miałam zejść na dół, do podziemnego klubu, ale zaczepił mnie jakiś pijany koleś. Zaczął się do mnie przystawiać i obmacywać, ale nie na długo.
- Łapy przy sobie ! - warknęłam i jednym ruchem go powaliłam. Jak dobrze, że chodziłam na kurs samoobrony. Poprawiłam bluzkę i zeszłam na dół. Poczułam dym papierosowy zmieszany z alkoholem już na zewnątrz. Miałam wejść do środka, ale jakieś męskie ramie mnie powstrzymało.
- Wstęp od 18 lat - usłyszałam głos ochroniarza. Zastygłam w bezruchu. Koleś miał grubo ponad 2 metry, a w barach to chyba jeszcze więcej. Jak to tak mogło urosnąć ? Nie wiedziałam co mam zrobić. Już miałam udawać dorosłą, ale nastąpił ciekawy zwrot akcji.
- Ona jest ze mną - powiedział mega super przystojny chłopak za mną. Objął mnie w pasie i nie zważając na moją minę, pocałował mnie w policzek. - Witaj kochanie. Przepraszam za spóźnienie - uśmiechnął się do mnie. Przez tę chwilę sama pomyślałam, że to mój chłopak. Zagrał to tak realistycznie, że ochroniarz wziął nas za parę.
- Przepraszam panią - odpowiedział skruszony i otworzył przed nami drzwi. Weszliśmy do środka razem. Było pełno ludzi. W każdym wieku.
- Czemu to zrobiłeś ? - spytałam kiedy znaleźliśmy się daleko od wejścia. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony.
- Lubię pomagać bezbronnym dziewczynom - odpowiedział szelmowsko. Zmrużyłam lekko oczy i usiadłam przy stoliku. Chłopak usiadł obok mnie i wystawił do mnie rękę.
- Mikołaj - przedstawił się.
- Angel - uśmiechnęłam się podając dłoń.
- Często tu bywasz ? - zapytał.
- Przynajmniej dwa razy w tygodniu przychodzę tu ze starszymi kolegami - streściłam przyglądając mu się dyskretnie. Był przystojnym szatynem, o pięknych brązowych oczach i zabójczym uśmiechu. - A ty ? - spytałam.
- Lubię to miejsce, bo można poznać interesujące osoby - powiedział. W tym momencie wyjął z kieszeni paczkę papierosów i wyjął jednego. Miał już je schować, ale przez chwilę zamyślił się. - Chcesz ?
- Jasne - odpowiedziałam i poczęstowałam się.
- Ale ze mnie kretyn - stwierdził Mikołaj szukając czegoś po kieszeniach.
- Ja mam - powiedziałam wyjmując z torebki zapalniczkę. Podałam mu ją. Bacznie się jej przyjrzał, a potem bez słowa podpalił mi i sobie papierosa.
- Kradniesz ? - zapytał po chwili. Te pytanie zwaliło mnie z nóg.
- Jasne, a w między czasie pracuję w domu publicznym - rzekłam z sarkazmem.
- Przepraszam, że zapytałem, ale ta zapalniczka... ona jest strasznie droga - zobaczyłam jak mi nie dowierza.
- Gdybyś zobaczył mój dom to byś zrozumiał - zauważyłam.
- Dziecko fortuny ? - zaczęłam się wtedy śmiać.
- Zamówisz mi jakiegoś mocnego drinka ? - zmieniłam temat. Przyglądał mi się uważnie. Widziałam jak się waha. Nic dziwnego. Nie byłam pełnoletnia, za to on już chyba parę ładnych lat temu zdmuchnął 18 świeczek.
- Chcesz się upić w samo południe ? - zdziwił się.
- Kto tu mówi o upiciu ? Ja chcę się tylko dobrze bawić - odpowiedziałam.
- Skoro tak - powiedział wstając.
- To ty idź coś zamów, a ja przejdę się do łazienki - wzięłam torebkę i ruszyłam w dobrze znane miejsce. Miałam szczęście, bo nikogo tam nie było. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się w swoje odbicie. Ręką poprawiłam włosy i makijaż. Zdjęłam koszulę i schowałam ją do torby. Zostałam w samej lekkiej bluzeczce na ramiączka. Wyszłam zadowolona i wróciłam na dawne miejsce. Chłopak już na mnie czekał. Gdy mnie zobaczył pojaśniał.
- To dla mnie ? - wskazałam na szklankę. Pokiwał głową.
- Podobno najlepsze to co tutaj podają - napiłam się trochę.
- Bardzo dobre. Zamów sobie - powiedziałam.
- Przyjechałem tutaj samochodem, ale wiesz ... mam coś innego co powinno tobie posmakować - powiedział tajemniczo. Wstał i ruchem ręki pokazał, że mam iść za nim. Zaintrygowana podniosłam się. Mikołaj wziął mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Znaleźliśmy się w jakimś ciemnym korytarzu. Z kieszeni marynarki wyjął małą torebeczkę. Podeszłam do niego bliżej i chciałam wziąć biały proszek, ale wyciągnął rękę do góry. - Nie tak szybko moja droga - szepnął mi do ucha uwodzicielsko. Jego ręce powędrowały na moją talię, a moje ręce oplotły jego szyję. Jego zapach był tak kuszący, że nie mogłam postąpić inaczej. Jego usta zaczęły całować moje, nie przeszkadzało mi to, że od czasu do czasu ludzie chodzili koło nas. Całowaliśmy się jak opętani.
- Teraz już zasłużyłam - zamruczałam mu do ucha. Jedną ręką dotknął mojego uda, a drugą dał mi upragnioną rzecz.

* Barbara *

Leżałam na łóżku i odpoczywałam. Dziś był ostatni dzień mojej pracy w Paryżu. Kochałam to co robię, ale czasami brakowało mi normalnego życia. Tak naprawdę nie zdążyłam nacieszyć się życiem. Swoją karierę zaczęłam w wieku 18 lat i tak trwało do dzisiaj. Swoje dzieciństwo wspominałam raczej źle. Moi rodzice zajęci pracą nie zwracali na mnie uwagi. Oboje byli pochłonięci swoją karierą, a mnie odsyłali do babci. Jedyne co pamiętam to kilka wspólnych wieczorów, które spędziliśmy razem. Nic więcej. Zawsze miałam o to do nich żal. Dlatego też, gdy stałam się pełnoletnia, bez żadnych wyrzutów wyprowadziłam się od nich. Żyłam samotnie ciesząc się każdym dniem. Chodź czasami było mi bardzo smutno, brakowało mi kogoś, drugiego człowieka. W tym momencie dostałam sms-a. Wzięłam z szafki telefon i odczytałam wiadomość. Kiedy wracasz ? Tęsknię już tu za Tobą. Daj znać jak wylecisz. Wyjadę po Ciebie na lotnisko. Xoxo . Uśmiechnęłam się. Niall’a znałam dopiero od roku, ale on był taki inni niż pozostali. Od samego początku naszej znajomości poczułam do niego wielką sympatię. Gdy z nim rozmawiałam czułam, że to co mówię go interesuje, że mnie nie wyśmieje ani nie odrzuci. W tym momencie zapragnęłam z nim porozmawiać. Szybko wybrałam jego numer i zadzwoniłam do niego.

- Tak, słucham ? – usłyszałam piękny irlandzki akcent.
- Nie przeszkadzam ci ? – zapytałam przegryzając wargę.
- Ty nigdy mi nie przeszkadzasz – odpowiedział. W tle słyszałam krzyki chłopaków.
- Chyba jednak dziś tak. Macie próbę – stwierdziłam. – Zadzwonię później – powiedziałam, mając nadzieję w duchu, że zaprotestuje.
- Mała przerwa nikomu nie zaszkodzi. W sumie to się bardzo cieszę, że dzwonisz – nie wiem czemu, ale zarumieniłam się. – Poczekaj chwilkę. Wyjdę na zewnątrz – dodał. Przez chwilę słyszałam trzask drzwi, głośne kroki, a potem  znów otwieranie i zamykanie drzwi. – Już jestem. Możemy pogadać – nikt nigdy tak mi nie powiedział. Chodziło mi tu o rodziców. Gdy do nich dzwoniłam zawsze zbywali mnie brakiem czasu i pracą. Niall nigdy tego jeszcze nie zrobił.
- Ja … - nie dokończyłam, bo się rozpłakałam.
- Ej, co się dzieje ? Co się stało ? – pytał przejęty. Przez dobrych parę minut próbował mnie uspokoić, ale nadaremnie.
- Chcę się do ciebie przytulić i … być przy tobie – gdy dotarło do mnie to co powiedziałam plasnęłam się ręką w twarz. Zamknęłam oczy i zamarłam. Nie chciałam słyszeć tego co odpowie.
- Ja też za tobą strasznie tęsknie Barbara. Jutro o tej porze  będziesz w moich ramionach – odetchnęłam i spanikowałam. Serio. To było strasznie dziwne. Byliśmy tylko przyjaciółmi, a przyjaciele chyba nie powinni mówić sobie takich rzeczy. Chyba. Dalsze przemyślenia przerwał mi Horan. – Wiesz, muszę kończyć. Proszę nie płacz już więcej. Nie lubię, gdy to robisz – usłyszałam w jego głosie czułość, której tak bardzo mi brakowało. Z nie chęcią się z nim pożegnałam. Odłożyłam telefon i ruszyłam do łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Rozplotłam swoje długie włosy i zapatrzyłam się w swoje odbicie.

- Zakochałam się ? – zapytałam sama siebie. Rozum mówił nie, ale serce dało mi jednoznaczny sygnał. 











*******
No i co tam ? Dodaje ten rozdział już po próbnych egzaminach ^^ W końcu ten koszmar się skończył. Nie wiem kto taki mądry to wymyślił. No, ale trudno. Mam nadzieję,że ten rozdział jest lepszy niż poprzedni. A i spójrzcie na liczbę wyświetleń, jest sporo, a komów brak ! Chyba każda blogierka ma z tym problemy no chyba, że jest świetna.
Następny za tydzień ! <3
















niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 1 - Jesteście niezwykłe.

Muzyka

* Marcela *

Siedziałam w swoim pokoju przy biurku i pisałam próbną maturę. Pełno tekstów i zadań pod nimi. Wypracowanie na kilka stron na beznadziejny temat. Masakra. Nie wiedziałam co napisać, jak zacząć. Nic. Kompletna pustka. I kolejna kartka papieru do kosza. Wyrzuciłam ich mnóstwo. Co napisałam kilka zdań od razu brak weny i nowy, lepszy pomysł na wypracowanie. W końcu się poddałam. Chyba majowe słońce nie pozwalało mi już myśleć. Podeszłam do okna i wyjrzałam na ogród. Mama samotnie spacerowała alejkami i pocierała od czasu do czasu policzki. Płakała. Znowu. Wyszłam z pokoju i schodami zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Napiłam się i wyszłam na zewnątrz i spojrzałam na dom. Dla mnie wyglądał jak pałac. Mieszkałam tu od urodzenia i nie wyobrażałam sobie, że może być inaczej. Rodzice ciężko pracowali, aby go wybudować. Moja rodzicielka była radcą prawnym, a tata tłumaczem. Założył szkołę językową, która świetnie prosperowała. Ciekawe jak długo wytrzyma bez niego. Zauważyłam, że w moim kierunku idzie mama.
- Marcela, Anegelika mówiła, że dziś wychodzisz - powiedziała do mnie. Oczy miała czerwone od płaczu. Czy nasze życie będzie już takie do końca ? Ból i cierpienie ? Nic więcej ?
- Tak. Umówiłam się z Mary - potwierdziłam. - Miałyśmy spotkać się wieczorem, ale nie mam już siły się uczyć - westchnęłam. Podeszłam do mamy i mocno ją przytuliłam. - Nie płacz już więcej - szepnęłam do niej. Spojrzała do mnie tym swoim matczynym wzrokiem i pokiwała głową.
- Chyba już nigdy nie będę mogła żyć normalnie - wyznała. - Minął już rok, a ja nadal nie mogę zapomnieć - spojrzała na ogród, a potem na mnie. - Ten dom, ogród ... to wszystko przypomina mi ...- zatrzymała się.
- Tak mamo, ja też wszędzie widzę tatę, ale on ... nie żyje - powiedziałam wreszcie. - I musimy się z tym pogodzić, dla mnie to też trudne, ale mamy siebie i damy radę - kilka łez spłynęło po moim policzku, które szybko starłam.
- Masz rację - odpowiedziała po chwili. Spojrzała mi w oczy i mówiła dalej. - Jesteście niezwykłe, obie. Tata zawsze powtarzał, że będziecie kimś w życiu. Pamiętaj o tym.
- Jasne - przytuliłam ją raz jeszcze i poszłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, a wspomnienia ruszyły niczym lawina. Tamten dzień zapamiętam chyba do końca życia. Mama miała wtedy wolne i została w domu. Tata pojechał samochodem do pracy, a ja z Angel poszłyśmy pieszo. Do szkoły miałyśmy kilka minut drogi. Gdy weszłyśmy do budynku wszyscy mówili o jakimś wypadku samochodowym w centrum miasta. Podobno zginął mężczyzna.
- Wiesz jak się nazywał ? - zapytała moja koleżanka kolegę, którego tata pracował na policji. To on wszystko wiedział.
- Tak ... jakiś James, ale nazwiska nie znam - pokręcił głową. To co wtedy przyszło mi do głowy wstrząsnęło mną. Wstałam jak oparzona i podeszłam do grona znajomych.
- James McCarnety ? - ledwo wydukałam.
- Nie wiem dokładnie, facet miał 40 lat i jechał do pracy, jakaś szkoła językowa ... ej.. miał takie samo nazwisko jak ty ...- dalej nic nie słyszałam. Poczułam silny ból serca, a moje ciało było rozdygotane. Zaraz zemdlałam, a gdy się ocknęłam zobaczyłam, że jestem w szpitalu. Obok jest Angel i mama. Obie w tragicznym stanie. Ten dzień był okropny. Niestety, będę pamiętać go do końca życia. To właśnie wtedy straciłam swojego ukochanego tatusia, z którym miałam świetny kontakt. Z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało jak z nim. Ale odszedł. Już na zawsze. Otworzyłam oczy i wróciłam do rzeczywistości. Zbliżał się czas spotkania, a ja nadal byłam w proszku. Była sobota, samo południe. W poniedziałek matura z polskiego. Westchnęłam i podeszłam do szafy.



Przez chwilę zastanawiałam się co założyć. W końcu zdecydowałam się na bladoróżową sukienkę. Założyłam na nią dżinsowe bolerko i byłam już ubrana. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju. Miałam zejść na dół, ale pomyślałam, żeby zajrzeć do Angel. Zapukałam i weszłam do środka. Moja siostra odłożyła gitarę i spojrzał na mnie.
- Ładnie wyglądasz - zapytała.
- Dzięki ... tak sobie pomyślałam, że może mogłabyś ... - nie powiedziałam do końca, bo od razu wiedziała
                                                       co chcę.
Kazała mi usiąść na krześle, a sama wzięła do rąk szczotkę. Zdjęła gumkę, którą związałam włosy i wyrzuciła ją do kosza. Zrobiła kilka zgrabnych ruchów i ładnie je rozczesała. Potem otworzyła szufladę, w której było więcej kosmetyków niż na półkach w Rossmannie.  Wyjęła kilka rzeczy i zrobiła mi makijaż. Spojrzałam w  lustro.
   - Podoba ci się ? - zapytała z nadzieją w głosie.
  - No pewnie. Co ja bym bez ciebie zrobiła - westchnęłam i  mocno się do niej przytuliłam. - No to ja lecę , pa - cmoknęłam ją w policzek i wyszłam. Na dole w korytarzu spotkałam mamę.
 - Ładnie wyglądasz córeczko - skomentowała. - Ale makijaż to sprawa Angel, prawda ? -zgadła. Jestem aż taka przewidywalna ? Serio ?

Szłam wolnym krokiem do kawiarni. Przeszłam przez pasy i zobaczyłam swoją przyjaciółkę jak idzie w moją stronę. Wyglądała ślicznie. Jak zawsze z resztą. Szła pewnie i szybkim krokiem pomimo tego, że była w szpilkach, które idealnie pasowały do koloru szminki. Podziwiałam ją za to, że była pewna siebie i niczego się nie bała. Łatwo nawiązywała kontakty z innymi i nie bała się bronić własnego zdania. Byłyśmy zupełnie inne, ale przyjaźniłyśmy się już wiele lat. Jej tata był przyjacielem mojego. Obaj mieszkali w Londynie, a w Polsce znaleźli żony. Zamieszkali w jednym mieście, w tej samej dzielnicy. Ich przyjaźń trwała bardzo długo.
- Cześć - powiedziałyśmy równocześnie i przytuliłyśmy się.
- Ładnie wyglądasz - skomentowała Collins.
- Dzięki, ty też - odpowiedziałam. - Mam ochotę na jakiś dobry deser - przyznałam jej, gdy ruszyłyśmy do Kwadransu.
- Ja też - powiedziała. Weszłyśmy do środka kawiarni i zaraz zamówiłyśmy coś słodkiego. - To co ? W poniedziałek pierwszy egzamin - przypomniała.
- Strasznie się boję. Mam nadzieję, że pójdzie mi dobrze - odpowiedziałam.
- Marcela - westchnęła. - Pisaliśmy trzy próbne egzaminy z tych przedmiotów, które zdajemy. Napisałaś wszystkie na sto procent. To pewne, że zdasz maturę śpiewająco - podsumowała i zabrała się za swój deser, który przyniósł nam kelner.
- Nie byłabym tego taka pewna - zawsze miałam wątpliwości. Co z tego, że byłam wzorową uczennicą ? Mi nie zdarzały się upadki ? Wzięłam łyżkę i zanurzyłam ją w galaretce.
- Oj, przestań - nakazała. - Zdasz idealnie i przyjmą cię wszędzie.
- Ciebie też - uśmiechnęłam się z pełną buzią.
- Jasneeee. Obie wyjedziemy do Londynu tyle, że ty tam będziesz studiować, a ja pracować - stwierdziła.
- Gdzie ? - zapytałam.
- No jeszcze zobaczę. Mam tam połowę rodziny, spokojnie. Coś mi znajdą - powiedziała. - Wiesz co ? - coś jej się przypomniało. Aż się ożywiła.
- No nie wiem co ?
- Wiesz, że twoja Barbara zna Niall'a Horana ?! - prawie krzyknęła.
- Kogo ? - zdziwiłam się. Nigdy nie słyszałam tego nazwiska. Barbara była moją kuzynka z UK i przyjaźniłyśmy się. Nasze mamy to siostry. Ciocia wyszła za mąż za Brytyjczyka i mieszkają tam już od jakiś 25 lat. Mąż czy żona z Wielkiej Brytanii to chyba już nasza rodzinna tradycja.  Barbara była rok starsza ode mnie i skończyła już szkołę. Nie poszła na studia tylko od razu zabrała się za modeling. Była piękna i zgrabna. Nie dziwiłam się, że wybrała taką drogę.
- Serio ? - zapytała ironicznie. - Niall Horan z zespołu One Direction, na pewno słyszałaś - stwierdziła.
- A wiem już - przypomniałam sobie. - Angel słucha czasami ich piosenek - powiedziałam.
- No to właśnie ona go zna... matko ... może ona zna ICH wszystkich - rozmarzyła się.
- Zejdź na ziemię, to normalni kolesie i możliwe, że ich zna, ale co z tego ? - dokończyłam swoje lody i chusteczką wytarłam usta. Nic nie odpowiedziała tylko westchnęła na moje niezainteresowanie.



* Angela *

Leżałam na łóżku i rozmyślałam. Kończyłam pierwszą klasę liceum, chodziłam do szkoły artystycznej. Rysowanie i śpiew to dwie rzeczy, które kochałam. Wiązałam z tym swoją przyszłość. Kiedy skończyłabym liceum poleciałabym do Marcel, ale ... co ja tam bym robiła ? Szukała swojego Harry'ego - usłyszałam głos w głowie. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Wzięłam jedno ciasteczko, które przyniosła mi nasza gospodyni - Henryka - i włączyłam laptopa. Szybko zalogowałam się na tweeterze i włączyłam profil Styles'a. Kilka nowych wpisów. Zaczęłam pisać do niego tweet-y, żeby w końcu mnie zauważył i follow'nął mnie. Wzięłam kolejne ciasteczko i spojrzałam na godzinę. Za 10 minut 19. O tej godzinie zawsze jedliśmy kolację. Nikt nie mógł się spóźnić. Wysłałam jeszcze kilka tweet'ów i wyłączyłam laptopa. Wyszłam na korytarz i w tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Hej Barbara - powitałam ją. Kochałam tą kuzynkę. Ja, Marcel i ona to trzy najlepsze przyjaciółki.
- No witam panią McCartney. Jak się dziś czujemy ? - zapytała.
- Ok. A u ciebie ? Gdzie jesteś ? - pytałam schodząc na dół.
- Jestem w Paryżu - poinformowała. - Miałam sesje i wiesz jak to jest, mam chwilę przerwy. Poszłam pod więżę Eiffla i robię fotki - tłumaczyła. Weszłam do kuchni. Była tylko pani Henryka. Gestykulacją pokazałam jej, żeby zrobiła mi coś do jedzenia. Pokiwała twierdząco głową, uśmiechnęła się przyjaźnie i zaczęła się krzątać.
- Zazdroszczę ci - powiedziałam. - Zwiedzasz cały świat, a ja tkwię w jednym miejscu - podsumowałam. - Nic się nie dzieje - posmutniałam. - Idę do jadalni - zwróciłam się do gosposi i ruszyłam tam. Usiadłam za stołem, a Barbra mnie pocieszała.
- Kochana, nie długo kończysz szkołę i wyjedziesz tutaj do mnie. Zrobisz ogromną karierę - rzekła. - Masz świetny głos, a twoje prace są cudowne - schlebiała mi.
- Yhhym - mruknęłam. - Jasne, na pewno. Ja już kończę, bo mam kolację. Do zobaczenia. Buziaki - pożegnałam się i wyłączyłam telefon. Przede mną stał talerz pełen jedzenia. Wzięłam jedną kanapkę i zaczęłam jeść. Poczułam wtedy straszną samotność. Jeszcze rok temu, codziennie o 19 spotykaliśmy się wszyscy na wspólnym posiłku. Rozmawialiśmy długo i śmialiśmy się. Brakowało mi tego. Już nic nigdy nie będzie takie samo. Tamten dzień zmienił wszystko. Mnie też. Usłyszałam ciche kroki. Do jadalni weszła mama i usiadła na przeciwko mnie.
- Zjedz coś - podsunęłam jej talerz. Spojrzała na mnie, potem na jedzenie i zamknęła oczy.
- Nie mam siły. Nie chcę mi się jeść - odpowiedziała.
- Słyszę to od roku - powiedziałam jej prosto w twarz. - Kiedy zamierzasz normalnie żyć ? - zapytałam.
- Córeczko przestań. Mam dość - powiedziała.
- Jak zawsze - prychnęłam. - Ciągle to samo, nie jestem głodna, mam dość, nie teraz - naśladowałam. Przyjrzała mi się bacznie. - Myślisz, że tylko tobie jest ciężko po śmierci taty ?! - krzyknęłam i odsunęłam krzesło z piskiem. - Ja też straciłam kogoś bardzo bliskiego, ale próbuję zacząć od nowa, a ty ... masz wszystko gdzieś. I wiesz co ? Zachowujesz się egoistycznie ! Myślisz tylko o sobie, a nas zostawiasz. Chcę, żeby wróciła dawna mama, która potrafiła żyć - szepnęłam ostatnie i pobiegłam na górę.

* Barbara *

Rano miałam sesję zdjęciową, która miała trwać dwie godziny. W końcu przeciągnęła się do południa. W efekcie dopiero o 17 miałam czas. Wpadłam szybko do hotelu, przebrałam się w coś wygodnego i wzięłam aparat. Od zawsze kochałam fotografowanie dlatego robiłam zdjęcia wszędzie. Szłam spokojnie paryskimi ulicami i rozglądałam się badawczo. Poszukiwałam odpowiednich inspiracji do zdjęć. Chciałam zrobić coś pięknego i wysłać Niall'owi. Był moim największym przyjacielem. Kochałam go jak brata, zawsze przy mnie był. Chodź jego życie nabierało coraz bardziej tempa nigdy mnie nie zawiódł. W końcu dotarłam pod wieże. Zrobiłam kilka zdjęć, ale żadne do mnie nie przemawiało. Usiadłam wreszcie na murku i zrezygnowałam. Podniosłam głowę i błagałam, żeby zobaczyć coś ładnego. Chyba Bóg mnie wysłuchał. Białe ptaki. Śliczne. Delikatnie do nich podeszłam i zaczęłam robić zdjęcia.

- No i gotowe - powiedziałam sama do siebie. - Cudne - mi samej spodobały się zdjęcia. Zadowolona wróciłam do hotelu i szybko zgrałam fotki na laptopa. Złączyłam je w jedną i wysłałam do Niall'a. Gdy je zobaczył od razu mi odpisał.

Barbara ! Jesteś genialna. To zdjęcie jest boskie, piękne. Wywołam i powieszę sobie w pokoju. Za każdym razem, gdy je zobaczę pomyślę o Tobie. Chodź ... i bez tego zawsze o Tobie myślę. Do zobaczenia skarbie XOXO

Gdy to przeczytałam na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech, a twarz zalał rumieniec. Dobrze, że on tego nie widział. Coraz bardziej stawał mi się bliższą osobą. Nie miałam na to żadnego wpływu.



^^^^^^
I jak ? Podoba się Wam ? Dla mnie to takie to nudne, że ... bleeee, nie wiedziałam jak zacząć. Może nexty będą lepsze. Liczę na Waszą szczerą opinię ! <3
Buziaki ! :*
  
         
           
                                                                                           

sobota, 6 grudnia 2014

Bohaterowie

Marcelina McCartney 


Angelika McCartney


Barbara Harris

 

 

Mary Collins

 







oraz One Direction








Witam :3

Hejoooo <3

No i com ? Nadszedł grudzień, a że obiecałam, że wtedy opublikuje bloga no to to robię :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba, że będziecie go czytać i KOMENTOWAĆ. Chyba o mnie nie zapomnieliście, com ??? Oczywiście nexty będę dodawać tak jak zawsze w piątki chyba, że ... ktoś mnie tak ładnie poprosi to wtedy może dodam jakoś wcześniej ... :) Ale to wszystko zależy od Was.
Tu taki mały zarys tego co się wydarzy. Może trochę Was zaciekawi ... <3





PS. 1 rozdział dodam jutro :)